
Był w miejscach, gdzie był na pierwszej randce, w miejscu swojej pierwszej pracy, był nawet na swoim podwórku, ale ukradkiem, gdyż nie chciało mu się rozmawiać z całą dzielnicą. Tak sobie chodził i myślał, czy warto było się wyprowadzać?
Z jednej strony jest uszczęśliwiony, ponieważ w końcu odżył, ma spokój, ponieważ mieszka na wsi, jego żona jest szczęśliwa, gdyż nigdy nie przepadała za dużymi aglomeracjami. Jednakowoż widzi też|również negatywy, wiadomo, daleko do pracy, bo mieszka pod Warszawą, lecz pracę ma po drugiej stronie stolicy, więc traci dużo czasu na dojazdy. Dodatkowo, ostatnio potrzebował części do telewizora, ale jak wpisał w wyszukiwarkę części RTV w Warszawie , to najbliższy wynik pokazał mu części RTV w Warszawie. Jego wioski nie było na liście. No więc, mówi o tym wszystkim napotkanemu koledze, a ten jakby z niedowierzaniem wszystkiego słucha.
Wydaje się poirytowany narzekaniem kolegi, gdyż sam ma swoje problemy. Mieszka w kawalerce, okno wychodzi mu na ruchliwą ulicę, pracę ma dość daleko, na dodatek niedawno urodziło mu się dziecko, więc muszą z małżonką zmienić mieszkanie, lecz to nie takie proste. Narzekania swojego znajomego z prowincji traktuje jako nieadekwatne do sytuacji, lecz stara się uśmiechać, chociaż nie jest mu w ogóle do śmiechu. Znajomy z prowincji chyba to widzi i szybko się żegna. Teraz idą w swoją stronę, warszawiak przed siebie, wraca do domu, ponieważ nie zdążył tam, gdzie miał być, a człowiek z prowincji jeszcze moment popatrzy na to dziwne miasto, ale zaraz wsiądzie w auto groty kluczy do auta i wróci do swojej głuszy. Który z nich jest w lepszej sytuacji?